W 9 osobowej ekipie. Najpierw do gaju, tam Hubert łamie, czy wybija palec i zostaje 8 osób. Potem pump track i na górki. Atrakcje w postaci biegającego wilczura i zjazd Olki na plecach ze skarpy :P Potem jeszcze rundka przez miasto. Dystans na pałe, bateria w liczniku padła.
Najpierw zaspałem, potem okazało się, że dętka która wczoraj założyłem jest jakaś lewa i rower stoi na kapciu... Zanim posklejałem jakąś dziurawą to już stwierdziłem, że nie ma co lecieć do chłopaków na górki i pokręciłem trochę po gaju. Tętno maksymalne osiągnięte skacząc w miejscu w kółko :D
Trening w wyjątkowo licznej ekipie, chwilami chyba w 10 osób jechaliśmy. Dwa kółka w koło zlewu, potem stary gaj. Miały być jeszcze gc, ale na porębie dobiłem w krawężnik i snejk mnie ugryzł...
Z Kamilami i Żwirkiem. Najpierw na górki czechowskie, tam ja uprawiałem gleboznawstwo, a młody dendrologię. Potem ruszyliśmy na Janowską przez gaj. Pump track jest kozak! Młody zaliczył jeszcze lot na racingu. No i po drodze do domu jeszcze przejazd nową ścieżką przez Porębę i na myjkę.
Rano miały być testy, ale że nie wyszło to stwierdziłem, że cały dzień będę się opierdalać. Potem stwierdziłem, że jutro treningu nie zrobię, więc poturlałem się po ciemku przez Zemborzyce i wróciłem Kraśnicką. Ziiiimnoooo.