Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2011

Dystans całkowity:956.82 km (w terenie 158.97 km; 16.61%)
Czas w ruchu:40:27
Średnia prędkość:23.65 km/h
Maksymalna prędkość:66.13 km/h
Maks. tętno maksymalne:189 (94 %)
Maks. tętno średnie:177 (88 %)
Suma kalorii:19649 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:47.84 km i 2h 01m
Więcej statystyk

XC Puławy

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(2)
Kategoria <50, górski, wyścig
Start w Mistrzostwach Wszechświata z marnym rezultatem. Nie wiem dlaczego byłem przekonany w Puławach, że średnie tętno wyszło mi 169, a maksymalne 173:D

lans

Piątek, 29 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria <50, z ekipą
Polansować się KTMami nad zlewem. Akurat musiało padać wcześniej i większość lachonów rozpuściło. Zatem poszedłem za radą naszego klubowego mistrza w BMX i skoczyłem robiąc pięknego whipa, licząc że spowoduje to nagły przypływ lachonów. Pojawiły się dwa pasztety, które do tego nas sowicie wyklęły jak robiliśmy koło nich popis mistrzowskiej jazdy technicznej po korzeniach. Duch w narodzie ginie! Nie ma szacunku do ciężko pracujących sportowców! Na koniec szybka seria ćwiczeń na zlewowej pakjerni co by bajseps wzmocnić.
Paweł musiał oczywiście zniszczyć rower na pierwszej jeździe i znów zabrać mi wyścigową dętkę wartą dwie bite godziny ustawiania żarówek. Lament Pawła wzbudzał taki żal w mijających nas rowerzystach, że co drugi chciał udzielić mu pierwszej pomocy w walce z pękniętą gumą.

trening

Środa, 27 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria >50, szosa, z ekipą
Skoki, sprinty i hardkory z Kuczym i Pawłem.

trening

Wtorek, 26 kwietnia 2011 · Komentarze(1)
Kategoria >50, szosa, z ekipą
Lajt z Pawłem przez Bychawki i Strzyżewice. W tamtą stronę jakiś gościu najpierw nas strąbił, a potem wytknął nasze braki w edukacji, że w szkole nie nauczyli jazdy gęsiego. W drodze powrotnej w Prawiednikach siadł nam na koło jakiś mocny zawodnik, i wiózł się do Cienistej. Potem my siedliśmy mu na koło, a ten zaciągał 35-37 :). W Zemborzycach odpuściliśmy, gość odskoczył i ciągle się oglądał czy aby udała mu się ucieczka :) Powrót miał być ścieżką w celu oglądania laseczek na rolkach. Takowych nie było jakoś za specjalnie, za to tłumy jak w dzień święty. Do tego jakiś koleś uczepił się koła i nie dawał zerwać. Załatwił się klasycznie jak na trzepaka przystało... wyprzedził i spuchł. Przełożenie w korbie 52/46 średnio się nadaje do jazdy;P Do tego nie zdążyłem wyregulować dobrze i całą drogę napęd rypał.

trening

Sobota, 23 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria <50, górski, z ekipą
Niektórzy poszli święcić jajka, inni pojechali obijać o korzenie w lesie. W ekipie z dwoma Kamilami i Luckiem ponakurwiane po SG i Dąbrowie.

trening

Czwartek, 21 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria >50, szosa, z ekipą
Z Kamilami na Bychawę. W Pszczelej Woli Zrzęda się zagapił i wjechał i w przerzutkę... stracił szprychę.

trening

Środa, 20 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria <50, sam, szosa
Sprinty w Zemborzycach. Pierwszy dzień w pełni na krótko.

trening

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria <50, szosa, z ekipą
Lajt na Wojciechów w stałej ekipie, Na koniec sprinty za skuterami :P

ŚLR Daleszyce

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · Komentarze(2)
Kategoria >50, wyścig
Pierwszy maraton w tym roku. Wyjechaliśmy z Lublina jakoś po 6, co kosztowało mnie 4 godziny snu, aby być na miejscu wcześniej i nie stać w kolejce w biurze zawodów. Jak dotarliśmy na miejsce do cały bazar związany z zawodami dopiero się rozstawiał. W kolejce do zapisów było może z 10 osób, szło szybko. Gdy dotarliśmy do zapisywaczy, padł system... Postaliśmy z 20 minut w martwym punkcie, a kolejka za nami rosła i rosła. Zjedliśmy wyścigowy ryż, potem rozgrzewka, a kolejka już kilka razy zawracała, wiadome było że start się opóźni. Żarcie i grzanie poszło na marne. Najpierw start przesunął się o pół godziny, ostatecznie o 1:45h! Z ostatniej rozgrzewki wróciliśmy jak wystartował dystans master, a fan już stał w sektorze. Wepchnęliśmy się przez barierkę co bliżej środka, słuchając narzekań tłumu. Start. Najpierw powoli za samochodem, co by się na wsi pokazać. Udało się przepchnąć do na czub, a tu niespodzianka - Lucek, który stał na samym końcu sektora na starcie :| Zdążył opanować sztukę teleportacji przed Japońcami. W końcu zjechał wóz techniczny i poszła pompa! Pierwsze kilometry w ścisłej czołówce, zaraz za Anką Szafraniec. Kilka podjazdów i zjazdów i stawka zaczyna się rozciągać. Techniczny zjazd po kamieniach. Kamil siedzi przy trasie, zdjęte koła, leci pompka. No to teraz na farta, jeszcze gumy nie miałem na zawodach, pewnie się nie przyda. Po wyjeździe na bruk ścisła czołówka już zniknęła, za mną też nikogo nie ma. W końcu dogania mnie jakaś grupa i łapie się na koło. Idzie dobre tempo, wyprzedamy ludzi z mastera. Na brukowanym podjeździe grupa się przerzedza, potem zjazd, chyba 2,5 atmosfery było słusznym wyborem, tłumi jak na fullu. Ale zaraz... mój full stracił braina i zaczyna pompować! Jebudu! Kapeć... Mam dętkę ale nadmuchać ustami jakoś nie idzie... Mija kilka minut, nikogo nie ma. Za chwilę przelatuje szybka grupa z ucieszonym Grześkiem J. Potem maruderzy z mastera, czekam na swoich. Łapie pompę od Grześka, jak tu ustawić na prestę... Ni cholery, wykrzywiłem zawór. Biorę dmuchawkę od Lucka. To samo... W końcu dojechał Kamil z całym wachlarzem pompek, no nareszcie. Nadymałem kichę i zaczęła się wielka pogoń. Jeszcze po pomiarze czasu chwila przerwy na dopompowanie, w pamięci ciągle miałem te kamienie na których "ugryzł mnie wąż". Na ostatnich kilometrach Lucek siedzi w lesie i płacze nad połamanym XTR-em, za chwilę Darek z Kraśnika jak zwykle narzeka. Wyjazd z lasu, zostało 4km do mety, przede mną jedzie grupa, udaje mi się ich dojść 1km przed metą, nawet nikt nie siadł na koło jak ich wyprzedzałem. Koniec. Jemy i robimy rozjazd. Po powrocie okazuje się, że Bartek jeszcze nie dojechał. Po jakimś czasie decydujemy się pojechać trochę trasę od końca i ewentualnie go odholować. Jako, że nie było Bartka to holowaliśmy jakąś dziewczynę co złamała hak przerzutki. Bartek pojawił się na mecie po ponad godzinie, zgubił trasę i pojechał na master, a potem też coś kombinował. Zostało tylko czekać na wyniki i do domu. Kolejne opóźnienia, do tego ciągłe błędy, okazało się że padł też system pomiaru czasu.... Do Lublina wracamy już późnym wieczorem, wyczerpani i pełni niedosytu. Świetna trasa, jednak masę wpadek organizatora i do tego usterki, ale i tak warto było. Jak nie wyjdzie z Przesieką to szykuje się rewanż w Sandomierzu :)

trening

Sobota, 16 kwietnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria >50, sam, szosa
Trochę dłuższy relax :P Rano na wieś, od Poniatowej do Opola złapałem skuter i trzymałem mu się na kole, badziew nie wyciągał więcej jak 35km/h, z górki do 40km/h dawał, a tętno przy tym ~130 :D
Wieczorem do Pawła po dętkę.