No i przyszedł dzień najważniejszego wyścigu. Jedna z niewielu okazji żeby stanąć na starcie z Markiem Konwą i Kornelem Osickim. Na starcie jakieś kłótnie i dyskwalifikacje. Potem rozbiegówka po asfalcie i wjazd na trasę. Z początku jakoś nie rozkręciłem i zaczęło mnie wyprzedzać sporo osób, przez co w terenie wpadłem w korek. Na drugim okrążeniu zrobiło się trochę luźniej, chociaż cały czas jazda w grupie. Mniej więcej w połowie kółka mijam Pawła, który prowadzi rower na kapciu, no to ładnie, już po zawodach dla UMCS. No nic trzeba jechać swoje i dobrze się bawić. Tym bardziej, że cały czas przed sobą miałem Grześka, a nie daleko przed nim Kamil. Na trzecim okrążeniu na śliskich skałach ucieka mi przednie koło i zaliczam pięknego dzwona na kamienie. Krew leci z kolana i łokcia, chwilowy skurcz w udzie, żel wyleciał z kieszeni, przy okazji ochlapał klamkę i chwyt i przez resztę wyścigu towarzyszył mi jagodowy zapach :P Pozbierałem się w miarę sprawnie, jednak dogoniła mnie grupka, której udało mi się wcześniej uciec. A zaraz potem przyjechał z dublem Konwa. Adrenalina działała, nic nie boli, więc można jechać dalej. A ratownik, który siedział zaraz obok na kamieniach nawet się nie zapytał czy wszystko ok... Na kolejnym okrążeniu już speniałem w tym miejscu i przebiegłem przez ten kamień. Ostatecznie zająłem 60 miejsce open i 12 w uniwersytetach. W open wynik minimalnie poprawiony względem zeszłego roku. Szkoda, że w drużynowej 5 miejsce. Ale sama trasa to mistrzostwo, dla której warty był start.
Pojechałem zachowawczo ale w miarę przyzwoicie. Było kilka błędów technicznych na których sporo straciłem, no i trzeba było sprowadzać telewizory bo jakiś gość leżał ledwo ciepły i zbierali go medycy.
Trening z Pawłem, Natalią i Markiem. Po drodze dołączyło się na koło jeszcze dwóch typów, jednego ze stacji kojarzę. Jak skręciliśmy na drugą pętle na Bychawki to zostałem z Pawłem i Markiem. Powrót już po ciemku :P
Szlagier przez Bychawki i Piotrowice. Liczna ekipa jak na trening na tygodniu. Pojawiło się 6 śmiałków rządnych cycków, których żadna dziewoja nie chciała pokazać :( A cycki chcieli oglądać: Kamil, Paweł, Szymek, Hubert, Marek i ja.
Trening z zygmuntami. Dosyć szybko porwała się grupa. W momencie gdy Krawiec złapał kichę to zostaliśmy chyba w 5 osób. Było trochę skoków, ucieczek i ataków Pyzika.
Z Kamilem, Hubertem, Markiem oraz pojawił się gość specjalny Lukas :D Dłuższa pętla przez Radawczyki i Nowiny. Trochę powieźliśmy się z dzieciakami z maydaya i ogólnie spoko wycieczka wyszła.