Ustawiliśmy się z Anemią pod cmentarzem w Piotrkowie. Przekonał mnie wcześniej, że nie ma szans na deszcz. Chwile przed wyjściem trochę popadało. Ale nic tam, nie chce mi się kręcić na trenażerze. Jak wyjechałem z Lublina to cała droga do Piotrkowa w deszczu. Podjechałem z nim do Chmiela i wróciłem przez Skrzynice i Czerniejów do głównej drogi. Może z 10 minut po tym jak wróciłem do domu przestało padać i słońce wyszło... Ale przynajmniej przetestowałem nowe długie gacie w mokrym :P
Z Kamilem szybko przez Kraśnicką gonić pielgrzymkę, jeszcze musieliśmy na nich czekać kilka minut w Radawczyku. Odprowadziliśmy ich do Chodla, tam tradycyjne lody których nie jadłem całe wieki. W powrocie jeszcze Grzesiek się nawinął, mocno tempo podciągnął ;P
Ustawka z Kamilem na Lipniaku, tam trafił się jeszcze Mateusz. Prawie skończyliśmy na czołówce bo jakiś pajac się na trzeciego wyrwał. Nie przewidział chyba, że rowerem po płaskim można 5dych przekroczyć;p Trochę treningu w deszczu, a powrót w ulewie...
Z Kamilem i Kalim przez Zemborzyce, Bełżyce i Wojciechów. Kali trzaskał tempówki, a my wieźliśmy się na kole. Przed Bełżycami dołączył się jeszcze łubu dubu Misiek prezes naszego klubu :)
Postanowiliśmy z Kamilem zastosować sprzeciw w sprawie niedotykania górali poza wyścigiem i uderzyliśmy w las po burzy. Założyliśmy medusy przygotowani na błoto po pachy, a tu w lesie okazało się że ścieżki może nie suche ale twarde jak asfalt, miejscami utrzymywały się na wierzchu raz płytsze, raz głębsze kałuże :) Nawet błoto w Nowinach było wyjątkowo czyste, co nie zmienia faktu, że po powrocie prysznic był w ubraniu, a rower jest zdrowo uwalony. No ale przynajmniej jagody były, trochę bez smaku i w koło komarów masa, ale zawsze to jagody :D I widzieliśmy rolkarza co chyba miał w dupie torpedę, cztery dychy jak nic leciał pod górkę :O
Miało być o 9, jak dojechałem na rondo to nikogo nie było, Tomek próbował mi wkręcić, że pisał że jednak o 10. Zdążyłem się jeszcze przebrać i wrócić z powrotem. Z Tomkiem i Wojtkiem do Kraśnika, w Wilkołazie dołączył Felek, Rolka i kilku jeszcze młodych z Kraśnika. Zrobiliśmy pętle gdzieś po wsiach okołokraśnickich. Ciągle trzeba było czekać na jednego młodego bo strzelał z grupy przy 25km/h. Na górkach sprinty, a w powrocie po zmianach.
Tempówki po górkach. Dzień wcześniej ustaliliśmy, że o 9 jedziemy wleźć na jakąś górę. Ale, że towarzystwo chlało po nocy to wiedziałem, że ich plany pójdą na marne i poszedłem na trening 8.30. Mogłem dociągnąć do tych 2h treningu bo jak wróciłem to chlejusy nie wstały jeszcze :P A noga ciężka po wczorajszej stówce...