Przyspieszenia na podgórkach. Pełny skład dosyć szybko się posypał z różnych względów zdrowotnych i trening zrobiliśmy we czterech z Bartkiem, Kamilem i Zbychem Strzałką. Przewinął się nawet plan objechania Jeziora Czorsztyńskiego z którego jednak musieliśmy zrezygnować.
Trening na wytrzymałość. Po pierwszej pętli odpadło 3 osoby. Drugie kółko zmodyfikowane, przy okazji znalazło się czas na małe zakupy i browar na Słowacji :D
Dwa treningi. Pierwszy na naszej podgórce w Lesnicy. 5 podjazdów w tym na dwóch było ściganie. Lesnica jest niezwykłą mieściną. Ciasno rozmieszczone zabudowania i wąsko wijąca się uliczka. Poprzedniego dnia zupełnie wymarła miejscowość, jedynie przy powrocie z podjazdu grupa ludzi wychodziła z kościoła. Tego dnia rano miasteczko ożyło. Grupa ludzi stawiała jakieś rusztowanie przy domu, dwójka dzieci pojechała na naszą podgórkę zamiatać żwir na szosie, potem pojawiły się dzieciaki zamiatające żwir u podnóża podjazdu wrzucając go na drewniany wóz zaprzęgnięty do konia z czerwonymi frędzlami, a do tego jeszcze w pewnym momencie zaczęła lecieć muzyka z głośników umieszczonych na słupach :) Po południu drugi, lajtowy trening. Pojechane na Grywałd (czyt. Grunwald :D) W powrocie jazda na wachlarzu, były strzały i czekając na resztę zrobiliśmy kilkadziesiąt okrążeń w koło ronda w Krościenku, co w moim przypadku prawie skończyło się porzygiem :P No i tysiąc stuknął i pierwsza seta w dzień :D
Pierwszy dzień zgrupowania. Lajtowo w celu zapoznania się z okolicą. Najpierw podgórka koło Uzrdowiska w Szczawnicy a potem wzdłuż Przełomu Dunajca do Leśnicy, gdzie trafiliśmy na kosa podjazd, który stał się głównym punktem treningowym wyjazdu. Powrót do Jaworek po ciemku z jednym kompletem lampek na 7 osób :P