Miała być mała pętla, ale że most w Rajskiem w remoncie to trzeba było trochę nadrobić i trening się ciut wydłużył :P Zabrałem tylko jeden bidon, nic pieniędzy, jak wyjeżdżałem to trochę kropiło i nie było duszno. Po pierwszej serpentynie wyszło słońce i zaczęło smażyć. Uratowała mnie studnia pod kościołem w Lutowiskach :D
Poszukiwanie koronki do korby zakończone niepowodzeniem. Do tego wymiana sterów i zepsucie gwiazdki w widelcu. Nici z treningu i nie będzie szosy w Bieszczadach :(
Na wieś i powrót. Pomiędzy kilka godzin przerwy na mieszanie zaprawy i noszenie cegieł. Trzy razy wyjechali mi na czołówkę, raz z podporządkowanej stąd tętno podskoczyło :p
Po rynku, pod pomnikiem, po schodach zjazd i podjazd, trochę dobrego terenu. Trasa przekozak. Na trzecim kółku zgubiłem płuco i potem już tylko byle ukończyć :P I nawet parę osób oglądało ścig, a nawet kibicowało :O Trzeba opchnąć pulsaka z lidla...
Powrót do ścigania po roztrenowaniu, noga nie podaje, płuca jakoś mało pojemna, no ale jak Tomek mówi, że prawidłowo to nie ma co narzekać:D Po wyścigu stratny o szprychę, w domo strzeliła kolejna...