Z Kamilem i Kalim przez Zemborzyce, Bełżyce i Wojciechów. Kali trzaskał tempówki, a my wieźliśmy się na kole. Przed Bełżycami dołączył się jeszcze łubu dubu Misiek prezes naszego klubu :)
Miała być mała pętla, ale że most w Rajskiem w remoncie to trzeba było trochę nadrobić i trening się ciut wydłużył :P Zabrałem tylko jeden bidon, nic pieniędzy, jak wyjeżdżałem to trochę kropiło i nie było duszno. Po pierwszej serpentynie wyszło słońce i zaczęło smażyć. Uratowała mnie studnia pod kościołem w Lutowiskach :D
W trakcie terenówek, chyba w środę dowiedziałem się, że są AMWL w gaju. Miał być krótki wyścig, stwierdziłem że idealnie na przepalenie po terenówce. Na miejscu okazało się, że runda ma 4km, a wszystkich ma być 10... Na pierwszym okrążeniu udało mi się jechać za Grześkiem, na trzeciej pozycji, potem dał mi zmianę i jechałem jako drugi. Szybko jednak osłabłem i najpierw wzięli mnie Paweł z Kamilem, a jakiś czas potem doszła mnie 3 osobowa grupa, która w zmiennym składzie utrzymała się do samego końca. Na ostatnim okrążeniu Zbyszek zsiadł z roweru tuż przede mną blokując mi drogą przez co nie doszedłem Pawła, a na metę wjechałem razem z Batmanem. Ostatecznie zająłem 6 lub 7 miejsce.
Lajt z Pawłem przez Bychawki i Strzyżewice. W tamtą stronę jakiś gościu najpierw nas strąbił, a potem wytknął nasze braki w edukacji, że w szkole nie nauczyli jazdy gęsiego. W drodze powrotnej w Prawiednikach siadł nam na koło jakiś mocny zawodnik, i wiózł się do Cienistej. Potem my siedliśmy mu na koło, a ten zaciągał 35-37 :). W Zemborzycach odpuściliśmy, gość odskoczył i ciągle się oglądał czy aby udała mu się ucieczka :) Powrót miał być ścieżką w celu oglądania laseczek na rolkach. Takowych nie było jakoś za specjalnie, za to tłumy jak w dzień święty. Do tego jakiś koleś uczepił się koła i nie dawał zerwać. Załatwił się klasycznie jak na trzepaka przystało... wyprzedził i spuchł. Przełożenie w korbie 52/46 średnio się nadaje do jazdy;P Do tego nie zdążyłem wyregulować dobrze i całą drogę napęd rypał.