lajt
Niedziela, 12 czerwca 2011
· Komentarze(2)
Rozjazd Puław z Natalią, Bartkiem, Miśkiem i młodym Kamilem. Powtórka trasy z wtorku praktycznie. Po skręcie z kraśnickiej na Radawczyki ustawialiśmy rant, jakiemuś burakowi co jechał za nami trochę to się nie spodobało i zaczął trąbić mocno. Zamiast go puścić żeby jechał i nie pyszczył to z tyłu go blokowali przez kilkaset metrów. Skręciłem na skrzyżowaniu w prawo co by wyjechać koło lotniska, z tyłu jeszcze coś się kłócili z gościem z auta, baba co z nim jechała zaczęła się drzeć, koleś zatrąbił, ja się odwróciłem żeby zobaczyć co się dzieje bo już trochę odjechałem od reszty. No i wtedy jak się obróciłem, chłop trąbił, baba krzyczała, kot się wystraszył, wyleciał zza płota i wpadł prosto pod koło. Tylko widziałem go tyle jak zbierałem się z asfaltu, to w szoku spieprzał. Pół nogi zdarte, łokieć i trochę podarta rękawiczka. Może i czarne koty przebiegające przez drogę przynoszą pecha, ale jak biały wpadnie pod koło to już zwiastuje katastrofę...