Cyklokarpaty Wierchomla
Niedziela, 10 czerwca 2012
· Komentarze(0)
Start w sobotnim xc nie wypalił przez całonocne rzyganie i gorączkę w dzień :P Na szczęście dzięki prochom, a może bardziej rosołkowi Kasi ;) w niedzielę postawiło mnie na nogi na tyle, że zdecydowałem się wystartować w maratonie żeby całkowicie nie stracić weekendu w górach. Na starcie stanąłem sobie jako ostatni zawodnik ostatniego sektora bo stwierdziłem, że i tak nie ma co się szarpać bo jestem osłabiony. Jadę swoje. Najwyżej przeturlam się razem z Natalią, która też z jakąś chorobową przypadłością stała koło mnie. Od startu czekało nas praktycznie non stop 9km podjazdu i około 450m w pionie (wg polara). Coś tyłom nie bardzo szło to podjeżdżanie więc stwierdziłem, że kręcenie z młynka bardziej mnie męczy psychicznie niż fizycznie. Depnąłem więc w korby i dogoniłem młodego Kamila i Lesia, którzy na starcie wbili się w drugi sektor. Chwilę z nimi pojechałem, a potem mnie odcięło i pod koniec podjazdu zaczęły mnie mijać kolejne osoby, które tak ładnie łykałem na początku :P Ogólnie cały maraton raczej łatwy technicznie, zresztą po Przesiece to można wybrzydzać ;) Drogi szerokie, kilka sztywnych podjazdów na których zaniemogłem i prowadziłem no i zjazdy w błocie, ale obyło się bez korzeni i kamieni. Za to widoki mega kozak!Po drodze spotykałem jeszcze Grendę, który siłował się z zerwanym łańcuchem i Soyera, co zaliczył glebę i naprawiał kapcia. Potem jeden i drugi mnie w końcu dogonili i odjechali. Pierwszy raz zdarzyło mi się na wyścigu zatrzymywać na bufetach, chwilę postać, odsapnąć i się rozejrzeć, a nawet zatrzymać się żeby zdjąć lub założyć pingle albo się więcej napić na podjeździe. Pełna turystyka :D Mimo to kilka razy myślałem, że będzie powtórka z piątkowej nocy i zacznę zwracać pyszny rosół i jakieś marne śniadanie. A jak wciągnąłem żel w połowie wyścigu to zaczęło mnie cisnąć i od dołu :P Na szczęście ostatecznie tron dopadł mnie już po wyścigu :P Koniec końców okazało się, że do zwycięscy straciłem godzinę na dystansie mega, ale przy tym zająłem 86 miejsce na ponad 170 startujących, więc całkiem znośnie chyba ;) I dawno po ukończeniu wyścigu nie byłem tak usatysfakcjonowany ;)