Samotny trening. Późno z uczelni wróciłem, niewyspany, już miałem nie jechać, ale Paweł mi przypomniał, że "nie ma upierdalania się!" i pojechałem do Zemborzyc na przyspieszenia. Po trzech powtórzeniach zrobiło się ciemno, na szczęście wzdłuż drogi są latarnie. Zaraz potem trochę deszcz pokropił do tego zdrowy wmordewind. Jak wróciłem do Lublina to lać zaczęło, do tego wiatr prawie wywalił mnie na skrzyżowaniu :P
Trening w 5ciu pod przewodnictwem kołcza. Na Nałęczów, tam chwila na trasie xc langa, tradycyjna wizyta pod sklepem gdzie gratis dostaliśmy po dwie mandarynki :D Powrót przez Garbów, Dys.
Z rana Kamil postraszył, że wieje i nie da się jeździć, jednak stwierdziłem, że wczoraj nie jeździłem to dzisiaj chociaż trzeba spróbować. Ustawiliśmy się z Bartkiem pod Toro, okazało się że wcześniej byli Soyer ze młodym Kamilem, oni jednak pojechali na Bychawę, a my na Wojciechów. W tamtą stronę masakryczny wmordewind, średnia w Wojciechowie ~15km/h. Za to z powrotem miejscami tak zawiewało, że tętno schodziło poniżej 130hr, ośka blat, a na liczniku ponad 40 :D No i w końcu ciepło się zrobiło.
Trening z Pawłem. 8 rano wypizd jeszcze gorszy jak wczoraj, do tego wiatr. Pierwsza dłuższa jazda trekiem. Na początku tętno jeszcze wyższe jak ostatnio, niecałe 20km/h, a na budziku ponad 170... potem na szczęście się uspokoiło i miejscami miałem niższe od Pawła. Mieliśmy lecieć do Nałęczowa ale z powodu zimna zawróciliśmy w Wojciechowie. Z powrotem wiatr w plecy i prawie cały czas utrzymywane 35km/h.