Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:476.25 km (w terenie 48.00 km; 10.08%)
Czas w ruchu:19:08
Średnia prędkość:24.32 km/h
Maksymalna prędkość:56.90 km/h
Suma podjazdów:3155 m
Maks. tętno maksymalne:198 (98 %)
Maks. tętno średnie:176 (87 %)
Suma kalorii:11300 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:36.63 km i 1h 35m
Więcej statystyk

trening

Wtorek, 12 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria <50, sam, szosa
Dłuższy standard przez Radawczyki. Na Nadbystrzyckiej siadłem na zderzak za jakimś rozklekotanym, dymiącym tranzitem i wiozłem się spory kawałek Janowską, póki nie dogonił L-ki i nie zaczął jej wyprzedzać. Stwierdziłem, że jak ją wyprzedzi to i tak się nie utrzymam, a za L-ką się bałem, no i reszta treningu lekko tak jak powinno być.

Cyklokarpaty Wierchomla

Niedziela, 10 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria <50, górski, wyścig
Start w sobotnim xc nie wypalił przez całonocne rzyganie i gorączkę w dzień :P Na szczęście dzięki prochom, a może bardziej rosołkowi Kasi ;) w niedzielę postawiło mnie na nogi na tyle, że zdecydowałem się wystartować w maratonie żeby całkowicie nie stracić weekendu w górach. Na starcie stanąłem sobie jako ostatni zawodnik ostatniego sektora bo stwierdziłem, że i tak nie ma co się szarpać bo jestem osłabiony. Jadę swoje. Najwyżej przeturlam się razem z Natalią, która też z jakąś chorobową przypadłością stała koło mnie. Od startu czekało nas praktycznie non stop 9km podjazdu i około 450m w pionie (wg polara). Coś tyłom nie bardzo szło to podjeżdżanie więc stwierdziłem, że kręcenie z młynka bardziej mnie męczy psychicznie niż fizycznie. Depnąłem więc w korby i dogoniłem młodego Kamila i Lesia, którzy na starcie wbili się w drugi sektor. Chwilę z nimi pojechałem, a potem mnie odcięło i pod koniec podjazdu zaczęły mnie mijać kolejne osoby, które tak ładnie łykałem na początku :P Ogólnie cały maraton raczej łatwy technicznie, zresztą po Przesiece to można wybrzydzać ;) Drogi szerokie, kilka sztywnych podjazdów na których zaniemogłem i prowadziłem no i zjazdy w błocie, ale obyło się bez korzeni i kamieni. Za to widoki mega kozak!Po drodze spotykałem jeszcze Grendę, który siłował się z zerwanym łańcuchem i Soyera, co zaliczył glebę i naprawiał kapcia. Potem jeden i drugi mnie w końcu dogonili i odjechali. Pierwszy raz zdarzyło mi się na wyścigu zatrzymywać na bufetach, chwilę postać, odsapnąć i się rozejrzeć, a nawet zatrzymać się żeby zdjąć lub założyć pingle albo się więcej napić na podjeździe. Pełna turystyka :D Mimo to kilka razy myślałem, że będzie powtórka z piątkowej nocy i zacznę zwracać pyszny rosół i jakieś marne śniadanie. A jak wciągnąłem żel w połowie wyścigu to zaczęło mnie cisnąć i od dołu :P Na szczęście ostatecznie tron dopadł mnie już po wyścigu :P Koniec końców okazało się, że do zwycięscy straciłem godzinę na dystansie mega, ale przy tym zająłem 86 miejsce na ponad 170 startujących, więc całkiem znośnie chyba ;) I dawno po ukończeniu wyścigu nie byłem tak usatysfakcjonowany ;)

trening

Sobota, 2 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Z Kamilem, Pawłem i Hubertem, standard przez Strzyżewice i Bychawki.