Szosowy trening z Kamilem i Pawłem. Trasa przez Niedrzwice, Strzyżewice, Bychawki. Pogoda wyśmienita tylko ten wiatr. Od tych treningów to jeszcze cukrzycy dostane :p
Trening w 5ciu pod przewodnictwem kołcza. Na Nałęczów, tam chwila na trasie xc langa, tradycyjna wizyta pod sklepem gdzie gratis dostaliśmy po dwie mandarynki :D Powrót przez Garbów, Dys.
Wyjechaliśmy w pięciu, wróciliśmy we trzech. Trasa na Nałęczów przez Palikije, Wojciechów. Chyba zacznę szosą przyjeżdżać, może wtedy w zakresy tętna będę się mieścił...
Ustawka z Bartkiem. Początkowy skład uległ znacznym roszadom. Pod sklep przyjechał Paweł uzbrojony w teren ale pojechał z nami na szosę. Na ścieżkę Bartek łapie kapcia i wraca, nad zalewem za to spotykamy młodego Kamila, którego udało się namówić na dalszą jazdę w peletonie. Trasa przez Pszczelą do Strzyżewic i powrót kraśnicką i końcówka przez Zemborzyce.
Oj dawno już dziadkiem Bianchi nie jeździłem. Ustawka z Pawłem nie doszła do skutku więc sam pojechałem na Strzyżewice, potem na Niedrzwicę i powrót Kraśnicką. Do Strzyżewic z wiatrem się leciało ~35km/h, z powrotem miejscami trudno było 20km/h utrzymać.
Miało być czerwonym pieszym do Nałęczowa, a potem rowerowymi po gminie Jastków. Oczywiście nie wyszło zgodnie z planem. Do Nałęczowa plan wykonany w 100%, nawet udało się przedrzeć przez odcinek nad rzeką pod samym Nałęczowem, mimo dwumetrowych pokrzyw, osuwania się ze skarpy w stronę rzeki i jechania przez bagno :D Wyjeżdżając z Lublina najpierw uderzyłem na Stary Gaj, a potem czarnym rowerowym do lotniska w Radawcu. Tam zaskoczył mnie przelatujący zaraz nad głową samolot. Zauważyłem go gdy był właśnie nad głową, nigdy nie miałem tak nisko samolotu nad sobą. Swoją drogą ciekawe jak się mieszka ludziom koło lotniska, gdzie awionetki prawie o dachy zaczepiają przy lądowaniu. Wrócić z Nałęczowa miałem krótszą wersją szlakami przez Jastków. Jakoś tak wyszło że wjechałem na dłuższą wersję, robiąc pętle prawie pod Jastków. W końcu gdzieś zgubiłem znaki szlaku i jakoś na azymut dojechałem do Tomaszowic. Na szlak wróciłem dopiero w Płouszowicach i tam już trzymałem się czerwonego rowerowego do Lublina. W Dąbrowicy zniknął słup postawiony na środku drogi :(