Wpisy archiwalne w kategorii

>50

Dystans całkowity:7839.22 km (w terenie 1027.00 km; 13.10%)
Czas w ruchu:321:09
Średnia prędkość:24.41 km/h
Maksymalna prędkość:68.50 km/h
Suma podjazdów:14221 m
Maks. tętno maksymalne:199 (99 %)
Maks. tętno średnie:173 (86 %)
Suma kalorii:156130 kcal
Liczba aktywności:119
Średnio na aktywność:65.88 km i 2h 41m
Więcej statystyk

Szczawnica - dzień 3, trening 1

Piątek, 9 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria >50, górski, z ekipą
Tempówki, pętla przez Słowację. Dałem dobrego strzała :P No i zaliczony trening w górach w padającym śniegu...

Szczawnica - dzień 1

Środa, 7 marca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria >50, górski, z ekipą
Rozprowadzanie po zmianach i finisze na dobry początek wyjazdu.

trening

Środa, 29 lutego 2012 · Komentarze(0)
Kategoria >50, górski, z ekipą
Trening siłowy z Kamilem i Pawłem. Pod koniec Paweł dał popisowy strzał, Kamil z nim został, a ja pojechałem prawie, że prosto na uczelnię. Jeszcze jakie zdziwienie kiedy na ścieżce Wojtka spotkałem :D

trening

Niedziela, 26 lutego 2012 · Komentarze(0)
Kategoria >50, górski, z ekipą
Treningu w siedmiu. Ciapa straszna, raz śnieżyca, a raz słońce. Przejechaliśmy 40km po ścieżce w te i z powrotem, a potem z Kamilem i Tomkiem na Warszawską robić siłę.

trening

Sobota, 25 lutego 2012 · Komentarze(0)
Kategoria >50, górski, z ekipą
W sześciu pociśnięte tempówki na Strzyżewice i Bychawki. Wmordewind znaczny, ale przynajmniej dzięki niemu drogi już suche.

trening

Niedziela, 19 lutego 2012 · Komentarze(0)
Kategoria >50, górski, z ekipą
Z młodym Kamilem, Pawłem i Kazą pojechaliśmy na Bychawki i Strzyżewice. W Osmolicach Kaza stwierdził, że wraca do domu i w okrojonym składzie pocisnęliśmy w dalszą drogę walczyć z wiatrem. Na postoju w sklepie dojechali do nas Soyer z Bartkiem. Pojechali z nami jedną zmianę i zostali jechać swoje. W Prawiednikach odłączył się młody, a my odbiliśmy jeszcze na Krężnicę. Tam postój na wymianę argumentów z gościem co ma pierwszeństwo bo wyjeżdża z kościoła. Na koniec jeszcze przejazd przez las nad zlewem, minął nas kulig terrorystów. Powrót Janowską.

trening

Sobota, 21 stycznia 2012 · Komentarze(1)
Kategoria >50, górski, z ekipą
Tradycyjnie zalew, potem na chwilę górki czechowskie. Ekipa tradycyjnie co raz to się zmieniała. Główną atrakcją treningu był Kamil i rozcięta opona, no i oczywiście Paweł który dojechał w trakcie bo znowu łańcuch zerwał :D

trening

Sobota, 7 stycznia 2012 · Komentarze(0)
Kategoria >50, górski, z ekipą
Dawno już na rowerze nie siedziałem, przyjemnie znowu pokręcić :) Dziś wyjątkowo z pod stacji, chyba w 15 osób ruszyliśmy. Kawałek za Lublinem Paweł zgubił łańcuch i trochę ekipa się przerzedziła, ktoś tam wrócił, a majdanom nie chciało się czekać :P Ładne słońce, wiatr tylko trochę za mocny. Błotniki przymocowane na zipy i powertape zdały egzamin elegancko, tylko od czasu do czasu grały techno :D

trening

Niedziela, 6 listopada 2011 · Komentarze(3)
Kategoria >50, szosa, z ekipą
Standardową zimową ekipą na Nałęczów i z Garbowa powrót Warszawską.

Super hardkor mtb ktm trip

Niedziela, 18 września 2011 · Komentarze(0)
Kategoria >50, górski, z ekipą
Wycieczka po wąwozach pomiędzy Puławami, a Kazimierzem nie może być słaba i tak też było tym razem. Już na dworcu okazało się, że Paweł zaspał na pociąg ale wziął się w garść i dojechał następnym. I sprawdziło się przysłowie z rannym wstawaniem, my zapłaciliśmy 2,94zł, a Paweł w TLK 10zł za sam rower :P Pierwszy postój już w Puławach na śniadanie. No i w teren. Idealna pogoda, słońce smaży, zero błota. Za to masę ludzi na szlaku, co do tej pory jeszcze mi się nie zdarzyło w okolicach Parchatki tyle ludzi mijać, nawet grupa dziadków z nordic walking była. Pod nogą słabo, było lamerskie pchanie roweru pod co większe górki, no chyba że ludzie patrzyli :D W Kazimierzu oczywiście dokręcanie po bruku i uciekający ludzie. Na rynku nieoczekiwane spotkanie z Lukasem i wielkie poszukiwanie piwka Kazimierskiego. Potem przejazd na skarpę w Dobrem. Tam też masa ludzi, pieszo i na rowerach. Na skarpie przerwa na Kazimierskie i dół do Kazimierza. Na ostatnim zjeździe poniosła mnie fantazja co skończyło się zejściem z roweru przez kierę przed grupą ludzi, która w popłochu aż wspinała się na ściany wąwozu, na szczęście nic się nie stało, ludzie okazali się wyjątkowo kulturalni i nawet mnie nie sklęli. Powrót tą samą drogą. Na zjeździe w Bochotnicy przy zamku snejk... Potem pierwszy podjazd wąwozem i z przodu zaczęło powietrze schodzić... Potem trzeba było podkręcić tempo żeby zdążyć pociąg. Dokręcane szczególnie na zjazdach, co prawie się skończyło grubą glebą, kiedy przy ponad 50km/h wpadłem w koleinę i trochę mną pomiotało, wtedy zresztą chyba też vmax był. Udało nam się dojechać na dworzec ze sporą rezerwą czasową. W pociągu nie mogło zabraknąć specyficznego klimatu kanciapy w ostatnim wagonie, którego zabrakło rano :P I w obydwie strony jechał z nami RL, tylko w drodze powrotnej wbili się w Nałęczowie.