Tym razem bez DNF :D Liczba startujących wskazywała, że będzie sporo osób w U-23 open, jak się potem okazało wcale tak nie było, dzięki czemu udało się zająć 2 miejsce :)
W lipcu popracowałem i moc zaczyna wracać :) Tym razem byłem przygotowany na start znienacka i pod górkę do lasu byłem drugi zaraz za rolką. Przez dwa okrążenia trzymałem się z rolką i Tomkiem, aż na podjeździe nie zredukowałem i musiałem z buta dawać. Przez 3 okrążenia trochę się zaginałem żeby utrzymać przewagę, potem stwierdziłem, że i tak nikogo za mną nie widać i trochę odpuściłem. Ale plastik puchar jest :)
Postanowiliśmy z Kamilem zastosować sprzeciw w sprawie niedotykania górali poza wyścigiem i uderzyliśmy w las po burzy. Założyliśmy medusy przygotowani na błoto po pachy, a tu w lesie okazało się że ścieżki może nie suche ale twarde jak asfalt, miejscami utrzymywały się na wierzchu raz płytsze, raz głębsze kałuże :) Nawet błoto w Nowinach było wyjątkowo czyste, co nie zmienia faktu, że po powrocie prysznic był w ubraniu, a rower jest zdrowo uwalony. No ale przynajmniej jagody były, trochę bez smaku i w koło komarów masa, ale zawsze to jagody :D I widzieliśmy rolkarza co chyba miał w dupie torpedę, cztery dychy jak nic leciał pod górkę :O
Tempówki po górkach. Dzień wcześniej ustaliliśmy, że o 9 jedziemy wleźć na jakąś górę. Ale, że towarzystwo chlało po nocy to wiedziałem, że ich plany pójdą na marne i poszedłem na trening 8.30. Mogłem dociągnąć do tych 2h treningu bo jak wróciłem to chlejusy nie wstały jeszcze :P A noga ciężka po wczorajszej stówce...
Miała być mała pętla, ale że most w Rajskiem w remoncie to trzeba było trochę nadrobić i trening się ciut wydłużył :P Zabrałem tylko jeden bidon, nic pieniędzy, jak wyjeżdżałem to trochę kropiło i nie było duszno. Po pierwszej serpentynie wyszło słońce i zaczęło smażyć. Uratowała mnie studnia pod kościołem w Lutowiskach :D