Po rynku, pod pomnikiem, po schodach zjazd i podjazd, trochę dobrego terenu. Trasa przekozak. Na trzecim kółku zgubiłem płuco i potem już tylko byle ukończyć :P I nawet parę osób oglądało ścig, a nawet kibicowało :O Trzeba opchnąć pulsaka z lidla...
Powrót do ścigania po roztrenowaniu, noga nie podaje, płuca jakoś mało pojemna, no ale jak Tomek mówi, że prawidłowo to nie ma co narzekać:D Po wyścigu stratny o szprychę, w domo strzeliła kolejna...
Puławski klasyk gościł dzisiaj chyba rekordową liczbę uczestników, a przynajmniej na wszystkich, których ja byłem to nie widziałem tyle wiary. W kategorii superkoksów było 19 osób staruchów chyba 6, kilku gnojków i dwie panny i to wszystko na raz, jak łatwo policzyć ponad 25 człekokształtnych. Cel wyścigu jasno określony, objechać grubo miśka :P Tym razem byłem przygotowany na nieoczekiwany start, mimo to i tak jakoś mnie przyblokowali i zostałem trochę z tyłu. Taktyka miśka żeby cisnąć przez pierwsze dwa okrążenia szybko zawiodła, wziąłem go w 1/4 pierwszego okrążenia. Przez pierwsze 3 czy 4 okrążenia trzymałem w miarę mocne tempo, za każdym razem jak wjeżdżałem na bieżnię to widziałem Jazurka lub Bartka, potem trochę osłabłem, wziął mnie czempion UMCS-u i doszedł mnie Żwirek, co mnie baaaardzo zaskoczyło i zmotywowało mocno do podkręcenia tempa, a w którymś momencie jeszcze Branio mnie łyknął. Zacząłem odrabiać straty i na wjeździe na ostatnie kółko znowu widziałem Bartka i Grześka. Przy okazji okazało się, że czempion pomylił trasę i znalazł się za mną :D Zaparłem się i poszedł gaz. Na podbiegu aż mnie skurcze złapały i zjazd zaraz potem jechałem ze sztywną nogą. Na ostatnim sprincie na stadionie objechałem jeszcze jakiegoś gościa i ostatecznie byłem 5 w open i 4 w kat. Całość wygrał oczywiście Marek, drugi był Grzesiek, potem Bartek i jakiś gość co go nie znam.
Start! Na początku pompa, niezła podjazd ~40km/h. Zaraz na wjeździe do lasu kolejka, jakiś koleś przełazi pod taśmą przez co skraca kawał drogi ale dostaje słuszny opi**dol. Ktoś dostał karę za skracanie, pewnie on. Przebijam się coraz bardziej do przodu przez tłum, aż do piaszczystego podjazdu. Tam spada mi łańcuch na zewnątrz korby i sporo tracę. A wiedzcie, żem wysoko gonił! Założyłem, trzeba, gonić, nie biadolić. Prawie cały wyścig jechałem z Jupikiem. Dogoniłem go wyprzedziłem, aż na którymś okrążeniu wybrałem złą drogę przez 4cross i pompując muldy trafiłem na hopę... Dobiłem jajami w siodło, robiąc piękny niedolot, wypięła mi się przy tym prawa noga wbijając się łydką w korbę. Jak się potem okazało skrzywiłem przez to koło, ale co na rowerze udało mi się utrzymać :D Trochę mnie skręciło z bólu i straciłem sporo czasu i znowu musiałem gonić Jupika. Na mecie zagapiłem atak gościa z UM z Łodzi, zajmując 63 m-sce open. A UMCS drugie miejsce w kategorii uniwersytetów!