Trening z Kamilem. Trasa to standard do Pszczelej. Od Lublina do Kościoła w Zemborzycach cały czas za ciągnikiem, dwie wyładowane naczepy i 25km/h ciągnął równo. Z powrotem z wiatrem ale łapy i tak zmarzły niemiłosiernie.
LKKG trening po dwóch tygodniach nic nie robienia. Tętno na początku wysokie, nogi ciężkie, potem było trochę lepiej. Trasa przez wsie na północ od Lublina.
Po wczorajszej glebie naderwał się przewód od licznika, a w końcu całkiem urwał. Najpierw Stary Gaj tam trochę walki z zaspami i ze zlodowaconą ścieżkę. A potem obadać krokiewkę.
Trening w 5 z LKKG. Miał być las ale po wjeździe na ścieżkę nad zalew szybko zwątpiliśmy i trening odbył się po chodnikach i osiedlowych uliczkach. Prawie wszędzie kopny śnieg, dużo biegu i gleby co kilkaset metrów. Zdarzyło się ponadto wypychanie kobiety z parkingu, pozbawienie jakiegoś gościa batonika, a mój rower omalże nie zdzielił kołem przechodzącej obok babki, kiedy przed nią wyrżnąłem stylowe otb, a rower wzbił się w przestworza. Ponadto otrzymaliśmy tytuły szlacheckie :D
Trening we 4 z LKKG. Najpierw tłuczenie się po korzeniach nad lubelskim morzem. Potem SG. Na ścieżce na Porębę prawie udany frontflip na hopie. Najwyższy lot rowerem w mojej karierze i chyba najefektowniejsza gleba :D Na koniec z pół godziny tłuczenia się po osiedlowych schodach.