Ranek przywitał nas deszczem ze śniegiem, na szczęście potem się rozpogodziło i w końcu nie padało na treningu. Znowu pojechane koło domu Justyny tyle, że w drugim kierunku.
Już ze wszystkimi, tyle że dojechał Ładosz jeszcze. Wieteska z Andrzejem odpuścili na pierwszym podjeździe, a cała reszta pojechał na pętle koło domu Justyny Kowalczyk. Trochę wlokłem się za resztą, ale jakoś dawało radę. I znowu jazda w deszczu.
Rozpadało się na dobre, więc wzięliśmy tandem z Wieteską i pojechaliśmy na jakąś kosa górkę. Było ślisko i we mgle i cały czas sraka, że się wyjebiemy.
Pierwsza w życiu jazda tandemem. Dostałem ślepą Ankę żeby mi z tyłu hamowała. Trochę popadało, cała reszta wróciła, a ja przejechałem się kawałek lajtowo.
Z Pawłem przez Zemborzyce, Radawczyki, Bełżyce i Palikije. Zrobione parę sprintów. W sumie ciepło tylko wiatr ciągle... Jakoś dużo ludzi na szosy rano turla.
Z Kamilem i Hubertem popołudniowa pętla przez Zemborzyce, Bełżyce, Wojciechów, Garbów i Dys. Najpierw pod wiatr, do tego nogi bolały po sile, a na koniec jeszcze ucieczka przed deszczem, prawie udana :P No i dzięki budowie s-17 można się poczuć jak na jakimś klasyku jadąc zdartymi asfaltami i po betonowych płytach.
Trening z Kamilem i Pawłem. Tradycyjna pętla przez Radawczyki ale w przeciwnym kierunku, dodatkowo wzbogacona o przejazd git asfaltem przez Nowiny. Na koniec telefon od Lucka, żeby się chować gdyż nadchodzi apokalipsa. Trochę posiedzieliśmy na przystanku w Zemborzycach, ale żaden smok nie przyleciał. No i usunąłem trening z polara...