Po tygodniu chorowania w końcu ruszone. Cały dzień się obijałem i ruszyłem pod wieczór uciekając przed chmurami. Na ścieżce fanki krzyczały "poka dupe". Na koniec pod samym domem złapał mnie deszcz. Pod klatką chciałem zejść z roweru w przełajowym stylu, poślizgnąłem się na mokrej smole i wyrżnąłem stylowego klina...
Start! Na początku pompa, niezła podjazd ~40km/h. Zaraz na wjeździe do lasu kolejka, jakiś koleś przełazi pod taśmą przez co skraca kawał drogi ale dostaje słuszny opi**dol. Ktoś dostał karę za skracanie, pewnie on. Przebijam się coraz bardziej do przodu przez tłum, aż do piaszczystego podjazdu. Tam spada mi łańcuch na zewnątrz korby i sporo tracę. A wiedzcie, żem wysoko gonił! Założyłem, trzeba, gonić, nie biadolić. Prawie cały wyścig jechałem z Jupikiem. Dogoniłem go wyprzedziłem, aż na którymś okrążeniu wybrałem złą drogę przez 4cross i pompując muldy trafiłem na hopę... Dobiłem jajami w siodło, robiąc piękny niedolot, wypięła mi się przy tym prawa noga wbijając się łydką w korbę. Jak się potem okazało skrzywiłem przez to koło, ale co na rowerze udało mi się utrzymać :D Trochę mnie skręciło z bólu i straciłem sporo czasu i znowu musiałem gonić Jupika. Na mecie zagapiłem atak gościa z UM z Łodzi, zajmując 63 m-sce open. A UMCS drugie miejsce w kategorii uniwersytetów!
Rano pobudka z resztkami DOTa w uchu zwiastowała, że będzie dobre ściganie. Pogoda niepewna, najpierw deszcz. Paweł, który był na trasie, mówił że dżem będzie. No to szybka zmiana na medusy. Potem zaczęło się przejaśniać, przyszło info że trasa wyschła, chwila wahania, icm pokazuje że może w każdej chwili padać. Za oknem słońce jednak ładnie operuje, zmiana na ralphy. Krótka rozgrzewka i start. Ustawiłem się w pierwszej linii, udało mi się rozkręcić że pod górkę byłem na drugiej pozycji. Szybko jednak łyknęło mnie kilku ogrów i spadłem na 4 czy 5 miejsce. Utrzymałem pozycję jeszcze przez okrążenie, po czym wypadłem z trasy na zjeździe i zaplątałem się z taśmy, do tego trafiłem na palik, który wszedł w korbę. Straciłem na tym ze trzy pozycje. Potem jeszcze na chwile osłabłem i poszły kolejne trzy miejsca. Ostatnie okrążenia to gonitwa Karpika i ucieczka przed Karcerem. Moc wróciła, Karcera pochłonął dubel przed metą, a mi udało się objechać Karpika. Po wczorajszym wyścigu w gaju i terenówce, start można uznać za udany.
W trakcie terenówek, chyba w środę dowiedziałem się, że są AMWL w gaju. Miał być krótki wyścig, stwierdziłem że idealnie na przepalenie po terenówce. Na miejscu okazało się, że runda ma 4km, a wszystkich ma być 10... Na pierwszym okrążeniu udało mi się jechać za Grześkiem, na trzeciej pozycji, potem dał mi zmianę i jechałem jako drugi. Szybko jednak osłabłem i najpierw wzięli mnie Paweł z Kamilem, a jakiś czas potem doszła mnie 3 osobowa grupa, która w zmiennym składzie utrzymała się do samego końca. Na ostatnim okrążeniu Zbyszek zsiadł z roweru tuż przede mną blokując mi drogą przez co nie doszedłem Pawła, a na metę wjechałem razem z Batmanem. Ostatecznie zająłem 6 lub 7 miejsce.