Pokoncertowa ustawka z Bartkiem. Najpierw miałem w planach pojechać do Kazimierza ale nie udało się wstać o świcie. W tamtą stronę przez Lipniak i Wojciechów. Powrót w większości nałęczowską, końcówka przez Lipniak.
Gdzieś w drodze mijam zaskrońca. Zawróciłem bo myślałem, że wygrzewa się na słońcu, a nie chciałem żeby rozjechał go samochód. Wziąłem patyka i ściągnąłem go z jezdni, jednak nie dawał żadnych oznak życia.
Rano okazało się, że wczorajszy maraton przypłaciłem utratą szprychy. Zaniosłem kółko do serwisu ale, że do czwartku nikogo w serwisie nie będzie to sobie trochę poczekam. Będzie okazja pojeździć trochę na szosie.
Są już poprawione wyniki z Piaseczna. W Open 263/914, w M1 bez zmian 14/29, czas przejazdu: 2:13:15, średnia: 23.9. No i na następnej mazovi pewnie nie będę musiał narzekać na ludzi blokujących drogę bo wywalczyłem 3 sektor :).
Pierwszy w roku start w maratonie. I od razu mówię, że najgorsza trasa na jakiej w życiu jechałem. Strasznie telepało, zero podjazdów, wilgotne, lepkie ścieżki i mokry piach. Startowałem z 10 sektora, czyli z samego końca. Dystans Mega - 53km. Mam nadzieję, że na Lublin wywalczyłem jakiś bliższy sektor i nie będę stać po klika minut w korku z powodu kałuży, czy też dziury w ziemi. Na mecie symboliczne porcje makaronu ale trzy rodzaje sosu do wyboru. Za to można było brać do woli ciastek i pomarańczy. Podczas trasy skorzystałem z jednego bufetu, a mianowicie udało mi się złapać butelkę wody, na kolejnych bufetach wytrąciłem tylko powerade z ręki panu bufetowemu, a przy banach zebrała się grupka ludzi to pojechałem dalej. Ostateczny wynik pewnie będzie się zmieniać jeszcze przez tydzień jak to na mazovi. Na chwilę obecną zająłem 270/1000 w open i 14/29 w M1. Największe gratulacje należą się Bartkowi który zajął 3 miejsce w kategorii wiekowej na Giga :). W nagrodę dostał blaszany puchar ;p, może przynajmniej za generalkę coś mu dadzą.
Miał być objazd trasy mazovi, a wyszło jak wyszło;p. Może coś tam się pokryła trasa. Wyjechaliśmy w tłumnej ekipie 4 osobowej, w składzie: ja, Bartek, Kamil i Kamil. Zaczęło się od tego, że zapomniałem mapy. Szybki powrót do domu i w drogę. Od samego początku był problem ze zlokalizowaniem właściwej trasy. Ze 20 minut kręciliśmy się po polach skręcając w pierwszą lepszą drogę, która zazwyczaj kończyła się w polu, bądź w krzakach. W końcu wyjechaliśmy na drogę osmolicką, w lewo w las w dąbrowie i dalej na azymut byle w tym samym kierunku co trasa. Trasa zapowiada się jeszcze szybsza niż w tamtym roku. Jest mniej asfaltu, dużo szutrów. W Prawiednikach przerwa na ciastka. W Krężnicy Jarej jeden z Kamilów rezygnuje z dalszej drogi i wraca do domu. Chwile potem Bartek zauważył, że wbił mu się kolec w oponę i powietrze zaczyna uciekać. Jako, że czas nas gonił, a Bartkowi uciekało powietrze zrezygnowaliśmy z pętli po Starym Gaju i nad zalewem i wróciliśmy do domu.