Potłuczone po gaju i po dąbrowie. Liście w lesie pełno, że niektóre ścieżki trudno znaleźć. Coś mi się zaczęło tłuc w rowerze, stwierdziłem że to na pewno błotnik. No i śruba lekko poszła....i kawałek został na kluczu, a reszta w ramie
Dostałem jakiegoś nagłego przypływu mocy i na metę wjechałem zaraz za Tomkiem Balą :D To nic, że zaraz przedtem wsadził mi drugiego dubla :D Masa błota, raj dla meduz. Pewnie duża zasługa opon, że jechało mi się rewelacyjnie i zająłem chyba 9 miejsce. Ale jedna pół-gleba zaliczona. Niektórzy opowiadali, że mieli po 5 gleb.
Ustawka z RL. Nie wiem gdzie byliśmy, start nad zalewem, potem lasami na południe i wróciliśmy jakoś od Skrzynic. Po drodze łącznie było 4 kapcie na 6 osób. Do końca dojechała 5-tka bo Jurek zrezygnował w trakcie.
Miało być czerwonym pieszym do Nałęczowa, a potem rowerowymi po gminie Jastków. Oczywiście nie wyszło zgodnie z planem. Do Nałęczowa plan wykonany w 100%, nawet udało się przedrzeć przez odcinek nad rzeką pod samym Nałęczowem, mimo dwumetrowych pokrzyw, osuwania się ze skarpy w stronę rzeki i jechania przez bagno :D Wyjeżdżając z Lublina najpierw uderzyłem na Stary Gaj, a potem czarnym rowerowym do lotniska w Radawcu. Tam zaskoczył mnie przelatujący zaraz nad głową samolot. Zauważyłem go gdy był właśnie nad głową, nigdy nie miałem tak nisko samolotu nad sobą. Swoją drogą ciekawe jak się mieszka ludziom koło lotniska, gdzie awionetki prawie o dachy zaczepiają przy lądowaniu. Wrócić z Nałęczowa miałem krótszą wersją szlakami przez Jastków. Jakoś tak wyszło że wjechałem na dłuższą wersję, robiąc pętle prawie pod Jastków. W końcu gdzieś zgubiłem znaki szlaku i jakoś na azymut dojechałem do Tomaszowic. Na szlak wróciłem dopiero w Płouszowicach i tam już trzymałem się czerwonego rowerowego do Lublina. W Dąbrowicy zniknął słup postawiony na środku drogi :(
Z bredjakiem i Adamem wieczorna pętla. Trochę błota. Z początku czuć było trochę kolana po uphillu, potem już elegancko tylko zmęczenie. Chyba kamienie na Śnieżce pocięły geaxy bo mają pełno dziurek i to takich, że dętkę widać, trzeba będzie je zajeździć do końca i na szrot.