Z młodym Kamilem, Pawłem i Kazą pojechaliśmy na Bychawki i Strzyżewice. W Osmolicach Kaza stwierdził, że wraca do domu i w okrojonym składzie pocisnęliśmy w dalszą drogę walczyć z wiatrem. Na postoju w sklepie dojechali do nas Soyer z Bartkiem. Pojechali z nami jedną zmianę i zostali jechać swoje. W Prawiednikach odłączył się młody, a my odbiliśmy jeszcze na Krężnicę. Tam postój na wymianę argumentów z gościem co ma pierwszeństwo bo wyjeżdża z kościoła. Na koniec jeszcze przejazd przez las nad zlewem, minął nas kulig terrorystów. Powrót Janowską.
Trening na Syberii za azotami. Dołączyło się dwóch Puławiaków, ale za to od nas ubył Szymek, poobijany nie dawał rady. Na koniec w lesie, którego ściółka pochłania pot i krew kolarzy górskich, trzech śmiałków zaginęło w niewyjaśnionych i okolicznościach i trzeba było wracać na kwaterę. I koniec zgrupowania.
Na początku miał być krótki trening, ale że nie było wiatru to polecieliśmy na Janowiec. W połowie drogi padły pierwsze strzały, także Tomek został z postrzelonymi, a resztę miałem poprowadzić szlakiem na zamek. Trasa w połowie po płytach betonowych (po lewej wał przeciwpowodziowy, po prawej pola i mgła), a w połowie po zmarzniętych koleinach ( po prawej skarpa, po lewej krzaczory nad Wisłą), czyli ogólnie kał i nuda. Wjechaliśmy na zamek, tam kilka fot i zjazd kamienistym zjazdem do rynku. Lesio pocisnął pierwszy, prawie się wyjebał na końcu, mógł albo zwalić się ze skarpy, albo walnąć w płot ale ocaliło go drzewo. Z powrotem spotkaliśmy Tomka, który pojechał z Filipem asfaltem. Początek bez wietrzny, a powrót cały czas pod wiatr, ludzie pomarzli i marudzili.
Dziś lżejszy trening, po płaskim. Trenejro przeciągnął nas po lasotundrze za azotami. Dziwny to świat, bezludzia, jakieś samotne szopy i wioski bez dróg asfaltowych wyrastające w środku lasu, gdzie stoją trzy chałupy na krzyż. Widoki jak na zdjęciach z Sybiru. Na koniec szybki przejazd przez owiany sławą las grand prix.
W 10 osobowej ekipie pojeżdżone po kultowych wąwozach w Parchatce i Bochotnicy. No i odwieczny plan żeby po nich pojeździć w zimie zrealizowany :D No i jak by nie było zimno to nawet lepiej się jeździ jak w lecie :D Wszystko zmarznięte i niesie jak na szosówce po gładkim asfalcie, trzeba tylko w koleinach uważać, pare gleb było w peletonie :P Mogłem jednak wymienić tą zębatkę przed wyjazdem, teraz muszę na przekosach jeździć... Na koniec treningu zrobiona z Tomkiem rundka xc po parku.
Pierwszy trening od bardzo dawna tylko po szosie. Z jednej strony przyjemnie bo w końcu coś innego niż zalew, a z drugiej nieprzyjemnie bo lesie to jednak cieplej :P Wymienione parę gratów w rowerze i może jak się wyreguluje to będzie działać jak trzeba :D
Tradycyjnie zalew, potem na chwilę górki czechowskie. Ekipa tradycyjnie co raz to się zmieniała. Główną atrakcją treningu był Kamil i rozcięta opona, no i oczywiście Paweł który dojechał w trakcie bo znowu łańcuch zerwał :D
No i zrobiła się prawdziwa zima... Cały trening rzeźbienie przez zaspy, raz lepiej raz gorzej. W lesie całkiem niezła zabawa. Ekipa co raz się zmieniała. Z Lublina wyjechaliśmy w 6 osób, nad zalewem dojechali Bartek z Kazą, potem jeszcze jakiś typ, w końcu Kaza się odłączył, potem Bartek z młodymi, ale za to prezes łubudubu się napatoczył :P No i z atrakcji to Paweł łańcuch zerwał znowu :P
Taki terenowy standard w dosyć licznej ekipie. Dopóki nie dojechaliśmy do górek czechowskich to elegancko było. Tam spadłem ze skarpy, a potem w powrocie jeszcze przy garażach przy Pagi z pół metrowego murka :P Dystans na oko, licznik coś nie działał, a endomondo pod koniec też coś zwariowało.