Jako, że wiedzę lepiej się przyswaja kiedy umysł jest dotleniony to pojechałem powdychać trochę świeżego, leśnego powietrza. Trasa to kółko po Starym Gaju.
Jako, że powtórki do matury idą mi całkiem sprawnie to postanowiłem sobie dać trochę luzu i pokręcić trochę dla relaksu. Trasa już standardowa na krótkie wyjazdy, czyli nad zalew z dojazdem przez Stary Gaj. W lesie istna aromaterapia. Za to na tamie nad zalewem dla kontrastu wali szambem. W Starym Gaju trafiłem na wycieczkę szkolną, uciekali z drogi jak kurczaki:D
Wczorajsze leczenie gardła pomogło, także dzisiaj postanowiłem się coś przejechać. Najpierw z pół godziny zastanawiałem się czy pójść na szosę czy w teren. Chyba ze trzy razy zmieniałem zdanie. Raz zanosiłem na korytarz kolarzówkę, a raz górala. Stwierdziłem, że po ostatniej jeździe szosa ma krzywe przednie koło i wybrałem górala:D. Koło z szosy potem zaniosłem do serwisu. Założyłem luźne, niezobowiązujące szorty i pojechałem w teren. Postanowiłem, że tempo będzie wycieczkowe. Celowo też nikogo wcześniej nie pytałem czy nie zechce jechać. I tak jak byłem w Starym Gaju to Bartek zadzwonił z pytaniem czy nigdzie dziś nie jadę. Jednak on tym razem chciał na szosę i nie chciał już do mnie dołączyć. Pokręciłem się trochę po Starym Gaju, potem zalew, Prawiedniki, las w Nowinach, Krężnica, dalej przez Zemborzyce po drodze przy torach i powrót Starym Gajem.
Ustawka z Kamilem i Bartkiem. W planie była trasa mazovi, wyszła z lekkimi modyfikacjami. Początek jakoś jechałem ale potem ból gardła dał się we znaki, oddychanie ciężko szło i zacząłem odstawać.
Po tygodniu wiosny, mamy lato:D. Interwałowe pętle po starym gaju. Jakieś ciężkie nogi po wczorajszej secie. Przy trzeciej pętli zaczął mnie gonić młody pitbull, a że właściciel usadził się przy trasie mojej trasy stwierdziłem, że nie ma sensu przy każdym kolejnym okrążeniu uciekać przed młodą krwiożerczą bestią i pojechałem do domu. Kolejnym zjawiskiem był koleś w dżinsach jadący po lesie na nowiutkiej kolarzówce :O.
Nadeszła fala upałów :). Spakowałem w plecak drugą bluzę bo stwierdziłem, że może być zimno, a później tak się zgrzałem, że tą co miałem na sobie to wsadziłem do plecaka i w samym podkoszulku jeździłem. W lesie na ścieżkach tam gdzie nie wjechał żaden pojazd silnikowy suchutko, miejscami trochę grząsko ale nie chlapie. Zaczęło się zielenić. Meliny w starym lesie zapełniły się młodzieżą testującą mamroty ;P. Zgubiłem magnes od kadencji...:(