Pojechałem na wieś na 92 urodziny dziadka. Uznałem, że nie będzie padać i wypakowałem kurtkę z plecaka. No i przed Poniatową ostro luneło, na szczęście po deszczu słońce mocniej przygrzało i jak dojechałem do Opola Lubelskiego to już byłem praktycznie suchy, tylko z pod kół chlapało. Trasa prowadziła przez: Konopnicę, Radawiec, Bełżyce, Poniatową, Opole Lubelskie, Wrzelowiec na Wólkę Kolczyńską. Całą drogę strasznie wiało, jeszcze gorzej niż przy wczorajszym powrocie z Kazimierza, a i nogi po wczorajszym dniu jeszcze zmęczone. Powrót już z rodzicami w aucie.
CZĘŚĆ I - pt. Kazimierz Dolny Dane: dst:108.54km czas:4:15h avg:25.54km/h V-Max:53.36km/h
Bartek rano dzwoni z pobudką i mówi, że jedziemy do Kazimierza. Miałem nawet w planie Kazimierz na ten tydzień, a że zapowiadało się na opady dopiero wieczorem to uznałem, że trzeba koniecznie jechać. W stronę "Kazika" z wiatrem. Trasa wiodła z Lublina przez Lipniak, Motycz (przed Motyczem przegapiliśmy drogę i dojechaliśmy do jakiejś gruntówki i trzeba było zawracać), Miłocin, Nałęczów, Wąwolnicę, Łopatki, Karmanowice, Celejów, Bochotnicę. W Kazimierzu przerwa na wafelki i degustację nowego powerade o smaku mango. Powrót do Nałęczowa tą samą trasą, przed przejazdem w Miłocinie odbijamy na Wojciechów i wracamy do Lublina przez Palikije i Konopnicę. Powrót pod wiatr, już niemiłosiernie nie chciało mi się jechać, jeszcze zapowiadało się na deszcz. Przed dojazdem do domu jeszcze postałem chwilę i pooglądałem motocross.
CZĘŚĆ II - pt.Noc Kultury Dane: dst:26.09km czas:2:19:24 avg:11.26km/h
Zaczęło się od tego, że z domu wyszedłem za pięć 20, a o 20 miałem być na Placu Litewskim. Jakimś cudem zdążyłem dotrzeć zanim grupa wyruszyła na "łaskotanie człowieka". W miejscu zbiórki stawiło się ponad 50 osób, zarówno turyści jak i kurierzy. Telewizja przeprowadziła kilka wywiadów i ruszyliśmy. Objechaliśmy trasę która w zarysie przypominała kształt człowieka, z tąd też nazwa imprezy "Rowerzyści łaskoczą człowieka". Na całe szczęście ICM się pomylił i zapowiadana ulewa trochę się opóźniła. Bardzo miłe reakcje zarówno przechodniów jak i niektórych zmotoryzowanych podczas objazdu miasta, szczególnie podczas drugiej części wieczoru, czyli "Nocnego rowerowego pomnikowania", kiedy to ostro luneło. Druga część rowerowej nocy kultury rozpoczęła się na placu katedralnym. Moje gratulacje dla organizatorów, ludzi ze stowarzyszenia rowerowylublin. Odwaliliście kawał dobrej roboty. Mimo kilku niedociągnięć organizacyjnych było naprawdę super. Świetna lekcja historii, dzięki niej dowiedziałem się o wielu ciekawych miejscach o których dotąd nie miałem pojęcia. Chyba zacznę mniej obojętnie przechodzić obok pomników i miejsc pamięci. Podczas objazdu po placach i pomnikach odwiedziliśmy jeszcze Chatkę Żaka, gdzie odbywało się coś na wzór inscenizacji wesela, były wstążki i chleb ze smalcem :), i plac przy pomniku Marii Curii-Skłodowskiej, gdzie swoja scenę miało Radio Centrum. Tam też Grzesiek wygłosił krótkie przemówienie i udzielił wywiadu do radia. Ulewa sprawiła, że nasz wesoły peleton ciut się pod koniec wykruszył, chociaż i tak na Peowiaków dojechaliśmy w dość licznym gronie. Wielki szacunek dla tych którzy wytrwali do końca mimo deszczu, grzmotów i piorunów. Na sam koniec pod pomnikiem Matki Sybiraczki miało miejsce uroczyste rozdanie nagród i pamiątkowych dyplomów. Na placu katedralnym zakupiłem także pamiątkową szprychówkę. Bardzo udany dzień :)
Wycieczka z Arturem i Bartkiem po okolicznych wsiach, do Dysa przez Czechów i powrót przez Sławinek. Na Głębokiej zostałem obtrąbiony przez kierowce jakiegoś dostawczaka. Stał za mną na światłach, trąbił i machał coś przeszczepami... nawet nie otworzył szyby i nie powiedział o co mu chodzi. Chciałem z nim nawiązać jakiś dialog ale kumple mi uciekli i musiałem za nimi gonić.
Pokoncertowa ustawka z Bartkiem. Najpierw miałem w planach pojechać do Kazimierza ale nie udało się wstać o świcie. W tamtą stronę przez Lipniak i Wojciechów. Powrót w większości nałęczowską, końcówka przez Lipniak.
Gdzieś w drodze mijam zaskrońca. Zawróciłem bo myślałem, że wygrzewa się na słońcu, a nie chciałem żeby rozjechał go samochód. Wziąłem patyka i ściągnąłem go z jezdni, jednak nie dawał żadnych oznak życia.
Trasa na Wysokie przez Bychawę, Starą Wieś, powrót tak samo. Ustawka z Bartkiem i Tomkiem. Przed Bychawką Tomkowi odkręcił się suport i wrócił do domu. Jakoś się ciężko jechało, chyba w jedną i druga stronę pod wiatr było :P.