Gdzieś w drodze mijam zaskrońca. Zawróciłem bo myślałem, że wygrzewa się na słońcu, a nie chciałem żeby rozjechał go samochód. Wziąłem patyka i ściągnąłem go z jezdni, jednak nie dawał żadnych oznak życia.
Pierwszy w roku start w maratonie. I od razu mówię, że najgorsza trasa na jakiej w życiu jechałem. Strasznie telepało, zero podjazdów, wilgotne, lepkie ścieżki i mokry piach. Startowałem z 10 sektora, czyli z samego końca. Dystans Mega - 53km. Mam nadzieję, że na Lublin wywalczyłem jakiś bliższy sektor i nie będę stać po klika minut w korku z powodu kałuży, czy też dziury w ziemi. Na mecie symboliczne porcje makaronu ale trzy rodzaje sosu do wyboru. Za to można było brać do woli ciastek i pomarańczy. Podczas trasy skorzystałem z jednego bufetu, a mianowicie udało mi się złapać butelkę wody, na kolejnych bufetach wytrąciłem tylko powerade z ręki panu bufetowemu, a przy banach zebrała się grupka ludzi to pojechałem dalej. Ostateczny wynik pewnie będzie się zmieniać jeszcze przez tydzień jak to na mazovi. Na chwilę obecną zająłem 270/1000 w open i 14/29 w M1. Największe gratulacje należą się Bartkowi który zajął 3 miejsce w kategorii wiekowej na Giga :). W nagrodę dostał blaszany puchar ;p, może przynajmniej za generalkę coś mu dadzą.
Miał być objazd trasy mazovi, a wyszło jak wyszło;p. Może coś tam się pokryła trasa. Wyjechaliśmy w tłumnej ekipie 4 osobowej, w składzie: ja, Bartek, Kamil i Kamil. Zaczęło się od tego, że zapomniałem mapy. Szybki powrót do domu i w drogę. Od samego początku był problem ze zlokalizowaniem właściwej trasy. Ze 20 minut kręciliśmy się po polach skręcając w pierwszą lepszą drogę, która zazwyczaj kończyła się w polu, bądź w krzakach. W końcu wyjechaliśmy na drogę osmolicką, w lewo w las w dąbrowie i dalej na azymut byle w tym samym kierunku co trasa. Trasa zapowiada się jeszcze szybsza niż w tamtym roku. Jest mniej asfaltu, dużo szutrów. W Prawiednikach przerwa na ciastka. W Krężnicy Jarej jeden z Kamilów rezygnuje z dalszej drogi i wraca do domu. Chwile potem Bartek zauważył, że wbił mu się kolec w oponę i powietrze zaczyna uciekać. Jako, że czas nas gonił, a Bartkowi uciekało powietrze zrezygnowaliśmy z pętli po Starym Gaju i nad zalewem i wróciliśmy do domu.
Trasa na Wysokie przez Bychawę, Starą Wieś, powrót tak samo. Ustawka z Bartkiem i Tomkiem. Przed Bychawką Tomkowi odkręcił się suport i wrócił do domu. Jakoś się ciężko jechało, chyba w jedną i druga stronę pod wiatr było :P.
Na starcie okazało się, że Bartek ma kapcia z tyłu. Pojechaliśmy do mnie napompować i gdyby ewentualnie schodziło powietrze to wybrać się jednak w teren. Jako, że wszystko było w porządku to pojechaliśmy na kolarkach. Trasa: Lublin-Marysin/Natalin-Krasienin-Nasutów-Niemce-Jawidz-Charlęż--Bystrzyca-Pliszczyn-Łysaków-Lublin
Naoglądał się Bartek filmików z Armstrongiem i natchnęło go na szosę. Ustawka bladym świtem o 6. Zimno i wietrznie ale ponieważ Bartek jest terminatorem to założył koszulkę z krótkim rękawkiem. W Nałęczowie średnia powyżej 30km/h. Powrót pod wiatr. Mżawka, woda osadzała się na kasku i co jakiś czas miałem mały strumyczek ściekający z daszka. Po powrocie poszedłem do kościoła poświęcić pokarmy, a tam trafił się jakiś pajac w koszulce rowerowej nalini... Jakaś klubowa, pełna reklam. Może gość ma kontrakt podpisany i musi cały czas w niej chodzić. Niestety nie wiem jakiego klubu bo większość była zakryta kurtką.
Ustawka z Kamilem i Bartkiem. W planie była trasa mazovi, wyszła z lekkimi modyfikacjami. Początek jakoś jechałem ale potem ból gardła dał się we znaki, oddychanie ciężko szło i zacząłem odstawać.
Miałem nie jechać ale za namową Bartka poszedłem. Test nowych kółek w bianchi. W tamtą stronę dosyć szybko było. Z powrotem wmordewind i głód dawał się we znaki. W Prawiednikach wymiana dętki, w domu okazało się że zawiódł wentylek.
Trasa: Zalew - Prawiedniki - jakieś tam różne wsie - szczere pole -powrót tą samą trasą tylko, że przez Zemborzyce
Słońce świeci, ciepło się zrobiło i ścieżka rowerowa nad zalew pełna pieszych zaskoczonych obecnością cyklistów, normalnie jak w letnie weekendowe popołudnie. Nad zalewem straż pożarna próbuje ściągnąć wędkarzy kamikaze z lodu. W stronę Bychawy non stop pod wiatr.