Jakoś po wczorajszym zachciało mi się pobujać w terenie. Trasą dobrze znaną relaksacyjna jazda. Miejscami mocniej przyciśnięte. Na Kraśnickiej jakiś palant wyjechał na strzałce polonezem prawie prosto we mnie. Jechałem ze 40km/h i tylko skręciłem żeby w niego nie rąbnąć. Myśli, że jak ma rupiecia w kolorze ferrari to i przyspieszy równie szybko... Na Sławnie trafił się jakiś samochód dostawczy to trochę się za nim powiozłem. Zarosła ścieżka na niebieskim szlaku chwastami i jedzie się w trawie po głowę. Tętno maksymalne też wyszło słuszne :) pewnie jakieś linie wysokiego napięcia złapał.
W Dysie w miejscu gdzie były płaskorzeźby na skarpie woda prawie całkiem je zmyła. Prawdę mówiąc to zostały tylko zarysy jednej z nich.
Spływająca woda wymyła w tej samej skarpie pokaźnej wielkości wnękę.
Miałem iść na szosę od razu po zajęciach ale złapał mnie leń do tego trochę mżyło, noc też nie do końca przespana i się położyłem. Ledwo się położyłem zadzwonił Bartek, że jedzie w teren. Szybkie przygotowanie krossa no i w drogę. W sumie to chyba pierwsza jazda w terenie w tym roku nie samotna. Równe tempo, miejscami trochę mocniej, ale kross toczył się dziarsko. Trasa to SG-zalew-SG. W powrocie jeszcze trafiła się wymiana dętki.
133 Akademicki Vice-mistrz Polski :D Wynik co prawda 4 pozycje gorszy niż wczoraj, ale zabawa była przednia co liczy się najbardziej. Dobry start, myślę że w pierwszej setce trzymałem się przez dwa okrążenia. Nareszcie jechało mi się dobrze, równo i czułem moc w nogach. Zacięta walka. Przepyszne zjazdy. Pięknie. Trasa w znacznej części to zasysająca nawierzchnia, trudno to nazwać błotem. Była jedna gleba, na podjeździe nie mogłem się wypiąć z pedałów i gładko położyłem się na piaszczystej skarpie, głupie 505, potem jeszcze wstać nie mogłem :P Już dawno ściganie nie przyniosło mi tyle frajdy. A jeszcze wygrałem w losowaniu na koniec, dwie dętki hutchinsona, jakiś koks torq i smar pedrosa :D
Jednak starty na globusie i w Kraśniku to nie był jednorazowy spadek formy. Najgorszy czas z UMCS-u z wyjątkiem Pawła, który zerwał łańcuch ponad kilometr przed metą i biegł, a to i tak tylko minute za mną dotarł. Jeszcze na objeździe trasy wszystko chodziło jak w zegarku, jak przyszło co do czego to napęd zaczął strzelać i trzeba było biegać, mimo tego że na objeździe wszędzie lajtowo podjeżdżałem. Na domiar złego w drodze powrotnej rozkraczył nam się bus jakieś 10km od Chełma i rowery zostały nie wiadomo gdzie na przyczepce w polu, a my fartownie zabraliśmy się z Bartkiem do Lublina.
Najpierw INoZ, potem między deszczami pociapciać się chwilę w Gaju. Sprinty 4x10s. Mokro ale twardo, albo medusy tak trzymają. Przy torach piękny widok, blondynka na rowerze umorusana w błocie po uszy :)
Test opon na błoto Maxxis Medusa 1.55. Zastanawiałem się jeszcze nad wersją 1.8 w obawie, że 1.55 będzie mało komfortowa. Wbrew moim oczekiwaniom 1.55 jest bardziej komfortowa niż mogło by się z początku wydawać. Mimo niskiego profilu tłumi drgania wyjątkowo dobrze, nawet sprawia wrażenie, że lepiej niż geax barro mountain 2.1. No i medusa waży 420g :D Trzymają cholerstwa mocno dodatkowo, lekkie, no opony do nakuwr..nia :D Tylko przy próbie wjazdu na globus, napęd psztacha dostał i się zapadłem. Teraz zostało przeprowadzić test bojowy w okolicach Puławy-Nałęczów, bo błoto w gaju dla medus nie straszne. Do strat z wyjazdu zgubiony kołek z buta :/